Majówka to zawsze czas, który chciałoby się spędzić aktywnie, odkrywając nowe miejsca i tworząc niezapomniane wspomnienia. W tym roku postanowiliśmy wybrać się do Lublina - magicznego miasta, które emanuje historią i kulturą, a jednocześnie zachwyca swoim urokiem i gościnnością. Na naszą podróż standardowo zabraliśmy plecaki Citybreak, które są świetnym darmowym bagażem podręcznym do samolotu.
Nigdy nie lecieliśmy samolotem po Polsce, a że ceny pociągów i samolotów były podobne wybraliśmy podróż w przestworzach. To był nasz najkrótszy przelot, bo trwał niecałe 25 min! Szczerze polecamy dla samego doświadczenia!
Na lotnisku w Świdniku pod Lublinem, mamy trzy opcje przejazdu:
- pociąg
- autobus
- taksówka
Wybraliśmy Ubera, ze względu na to, że autobus kursuje co 3 godziny, a do odjazdu pociągu mieliśmy około półtorej godziny, a zależało nam na czasie.
Pogoda w czasie naszego pobytu w Lublinie była naprawdę wyjątkowa - słońce świeciło niemal bez przerwy, a temperatury sięgały 28 stopni, sprawiając, że każdy dzień był wyjątkowo gorący. Jednak to nie zniechęciło nas do odkrywania uroków miasta i poznawania jego najważniejszych zabytków!
Po zameldowaniu się w hotelu wyruszyliśmy na miasto, postawiliśmy na komunikację miejską. Przy każdym przystanku znajdziecie biletomat ale również możecie skorzystać z aplikacji JakDojade, którą szczerze polecamy bo nie marnujemy niepotrzebnie papieru a wszystko mamy pod ręką. Udaliśmy się na plac Litewski gdzie znajdziecie fontanny przy których się schłodzicie, czy pałac Czartoryskich, lub duży napis "I <3 Lublin" przy którym warto zrobić sobie zdjęcia na pamiątkę.
Nie mogliśmy się oprzeć by pokazać naszym obserwującym jak nasz plecak dzielnie radzi sobie z wodą!
Kolejnym punktem była Brama Krakowska, która jest drzwiami do starego miasta.
Tuż po lewej znajdziecie jednego z rozsianych koziołków po całym Lublinie. Tematyka cyklu czerpie z herbu miasta oraz miejsc lub osób do których historii nawiązują poszczególne rzeźby na przykład zawodów: lekarz "Staś" i pielęgniarka "Szarytka Marianna" przy szpitalu, lekarz weterynarii "Vetek" przy klinice weterynaryjnej, hejnalista "Onufry" przy ratuszu.
A jak udacie się w prawo to niedaleko znajdziecie Kamień Nieszczęścia i podobno to nieszczęście faktycznie przynosi. Jego zła sława zaczęła się w XV wieku, gdy kat ściął na nim pewnego, niewinnego człowieka, zresztą do dziś kamień nosi ślad po tamtym katowskim toporze. Od tamtej pory głaz zaczął ściągać nieszczęście.
Idąc dalej dojdziecie do rynku starego miasta i bramę Rybną. Przed samą ulicą Archidiakońską warto zwrócić po lewej stronie na klimatyczną uliczkę Ku Farze. Idealne miejsce na krótką sesję zdjęciową.
I uważajcie na głowy ;-)
Podążając wąskimi uliczkami dojdziemy w końcu do placu Po Farze, gdzie mieścił się kościół św. Michała, a dzisiaj znajdują się tam tylko fundamenty. Z muru roztacza się piękna panorama na zamek, który dzisiaj jest muzeum narodowym.
Kolejnego dnia naszą podróż rozpoczęliśmy od odwiedzenia Zamku Lubelskiego - imponującej warowni, która przez wieki odgrywała ważną rolę w historii miasta. Spacerując po jego murach i dziedzińcach, przenieśliśmy się w czasy średniowiecza, zachwyceni jego majestatyczną architekturą i historią, która do dzisiaj bije z jego każdej cegły.
Centrum handlowe, które znajdziecie obok muzeum jest świetnym miejscem na odpoczynek. Na jego dachu są piękne ogrody z mnóstwem ławeczek. Z tego też dachu rozciąga się piękna panorama na stare miasto i zamek w całej okazałości.
Następnie udaliśmy się na Starówkę, serce Lublina, gdzie czekały na nas kolejne zabytkowe skarby. Przespacerowaliśmy się uliczkami pełnymi kawiarni i sklepików, zatrzymując się przy Kaplicy Trójcy Świętej, aby podziwiać jej unikalne malowidła ścienne. Nie mogliśmy również pominąć wizyty w kościele św. Michała Archanioła, który swoją gotycką architekturą i bogatym wystrojem wnętrza poruszył nasze serca.
Przed wejściem na starówkę od strony zamku znajdziecie świetną lodziarnię. Cena nie jest za wysoka za to jakość prześwietna!
A nieco dalej znajdziecie piekarnię Kuźmiuk, gdzie serwują jedne z najlepszych cebularzy.
Na koniec udaliśmy się do Ogrodu Saskiego gdzie przyjemna aura zieleni i chłodzący upał chłód jest idealnym miejscem na zakończenie wędrówki po Lublinie. Spotkała nas tam również przyjemna niespodzianka, a dokładnie na cały park rozchodził się piękny śpiew chóru. Zlokalizowaliśmy go w parkowym amfiteatrze i tam już osiedliśmy skąpani pięknym śpiewem ćwiczącego chóru.
Nie sposób również nie wspomnieć o naszych wiernych towarzyszach podróży - plecakach Citybreak. Wygodne, pojemne i idealne jako bagaż podręczny do samolotu, sprawiły, że podróżowanie było jeszcze przyjemniejsze i łatwiejsze.
Nasza podróż do Lublina była niezapomnianą przygodą, która dostarczyła nam mnóstwo wrażeń i niezapomnianych chwil.